wtorek, 22 września 2015

#2 Trzy mity o chodzie sportowym-wierzysz przynajmniej w jeden z nich


Dzisiaj chciałabym poruszyć jeden z mniej lub bardziej ciekawych tematów, który mnie powoli zaczyna męczyć. No wiecie, mówić to samo i to samo i to samo w kółko nie jest zbyt przyjemne. Dlatego postanowiłam przedstawić główne mity o chodzie sportowym, którymi ludzie mnie nieraz zamęczają, by udowodnić mi, że w sumie to ja robię sobie krzywdę i tego sportu nikt nie uprawia, więc moje osiągnięcia są nic niewarte. Skoro oni mogą mnie zamęczać, ja dziś zamęczę Was.  Zapraszam.

1.Chód jest mniej wyczerpujący od biegania.
Chód wyczerpuje inaczej niż bieganie. Nie mam pojęcia, jak dokładniej wyjaśnić tą różnicę. Jednak to, że męczy inaczej, nie oznacza, że męczy mniej. Gdy walczyłam o minimum na Mistrzostwa Świata, cały klub dopingował mnie na wszystkie możliwe sposoby. Co 200m otrzymywałam informację o moim międzyczasie. Gdy po 600m usłyszałam "2 sekundy za wolno", naszła mnie myśl "No fuckin' way. Przecież ja tego nie zrobię." Ale zrobiłam. Przeszłam 4 km zgodnie z rozpiską międzyczasów. Piąty kilometr-16 sekund szybciej. Do tej pory nie wiem, jak to zrobiłam. No, dobra, wspaniale, ale dlaczego o tym wspominam? Bo na mecie padłam, na kilka sekund urwał mi się film i nie potrafiłam wstać na komendę sędziego "Zejdź z pierwszego toru!" Cały klub próbował znieść mnie z bieżni. "Wrzeszczałaś, jakbyś rodziła" usłyszałam potem od kolegi. Po wszystkim mój Trener odbywał rozmowę z jednym z moich klubowych przyjaciół, który też przygotowywał się do robienia minimum, tylko, że w biegu na 10 000m. " Zobacz, że się da. Agata to zrobiła, Ty też jesteś w stanie." Jego odpowiedź brzmiała tak: "Ale ona chodzi nie biega, to mniej męczy." Dawno nie było mi tak przykro jak wtedy. Dla mnie od zawsze było logiczne, że jeżeli idziesz na 100% możliwości, to jak może być to mniej męczące od biegnięcia na 100% możliwości. Fakt, prędkości będą mniejsze, to chyba też jest logiczne. Nieraz brałam udział w starcie biegowym czy chodziarskim i naprawdę nigdy nie czułam jakiejś różnicy w zmęczeniu miedzy jednym a drugim. Jednak to tylko moje słowa, a czy moje słowa mogą być dla wszystkich wiarygodne? Może to niektórych przekona:




Lub to:


A może mój "zgon":

A jak nie, to... Poddaję się. Nie no serio. Po prostu się poddaję.

2.W chodzie łatwiej o osiągnięcia
Takim argumentem próbowano mnie przekonać na początku do rozpoczęcia uprawiania chodu (wtedy na próżno). W pewnym stopniu jest w tym trochę prawdy, bo o te "pierwsze 8 MP" trudno nie jest, ale to nie oznacza, że medaliści krajowego czempionatu oraz reprezentanci Polski na imprezach rangi światowej mają łatwiej od biegaczy, skoczków, miotaczy czy wieloboistów. Poza tym to brzmi tak, jakby chodziarze musieli mniej pracować od innych na swój wynik (no dobra, akurat ja się nie odzywam), spędzać mniej czasu na treningach i o wiele mniej się na nich męczyć, robić mniejszy kilometraż od innych. Niestety tak nie jest.

3.Chód sportowy jest niezdrowy:
Dawno, dawno temu, tak gdzieś w lutym maszerowałam sobie po Szklarskiej Porębie podczas południowego treningu. Tradycyjnie słuchawki w uszach, jak to na każdym rozchodzeniu i jechane. Muzyki podczas treningu słucham z kilku powodów, a jeden z nich to taki, że dzięki temu nie słyszę głupich uwag niektórych osób. Jeżeli komuś bardzo zależało na tym, bym go posłuchała, musiałby mnie celowo zatrzymać. Przyzwyczajona do bezczelnie gapiących się ludzi nie zwracałam uwagi na gapiów. Nagle zastawił mi drogę mężczyzna w średnim wieku niosący narty. Powiedział mi, że jestem głupia i niszczę swoje stawy biodrowe (Pozdrawiam Pana! <3). W szybkim odwecie odpowiedziałam, żeby lepiej już poszedł na stok, bo narciarstwo to przecież taka zdrowa dyscyplina, nie niszczy kolan, żadnych więzadeł, stawów. Fakt, że chód sportowy naturalnie nie wygląda, nie ma co się oszukiwać, on naturalnie wyglądać nie ma, ale o tym sensie chodu będę pisać innym razem. Każdy wyczynowo uprawiany sport jest w  pewnym stopniu niezdrowy. Kiedyś czytałam w jednym z czasopism biegowych artykuł, w którym była mowa o tym, że najzdrowsi są ludzie uprawiający sport rekreacyjnie, a wyczynowcy mają np. taką samą odporność jak ludzie asportowi. Chód wcale bioder nie "paczy", wręcz przeciwnie. Tak naprawdę o wiele bardziej dla bioder niezdrowsze jest... siedzenie. Udowodnione naukowo.

To już wszystko na ten raz, dzięki za przeczytanie i zapraszam ponownie. :3


sobota, 15 sierpnia 2015

#1

        Witam na moim nowozałożonym blogu! Tak, wiem. Powitanie banalne. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy... Od jakiegoś czasu myślałam nad założeniem bloga, by pokazać ludziom mój mikroświat, po prostu życie nastoletniego lekkoatlety. Dwa dni temu świętowałam rocznicę rozpoczęcia przygody z chodem sportowym i pomyślałam sobie, że to świetna okazja na rozpoczęcie takowego przedsięwzięcia. w sumie obiecałam sobie, że jeżeli załapię się na Mistrzostwa Świata Juniorów Młodszych w Kolumbii, to tam rozpocznę pisanie, ale okazało się, że w Kolumbii można robić dużo ciekawszych rzeczy niż siedzenie w pokoju hotelowym i stukanie w smartphone'a, więc rozpoczynam troszkę później. Po co mi blog tak dokładniej? Cóż, jednym z moich głównych celów jest pokazanie, że chód wcale nie jest jakiś zdegenerowany i nudny, że nie jest to "con-game" i lekkoatletyka to nie jest tylko "bieganie w kółko" czy jakieś "bezsensowne rzucanie i skakanie w różne kierunki". Z takimi opiniami spotykam się często, wygłaszają je ludzie niemający oczywiście z lekką nic wspólnego, czasem też sportowcy... Często jestem pytana: "Naprawdę ci się ten chód podoba?" Tak. Robiłabym to, gdyby mi się nie podobał... Albo jeszcze inaczej: "Co jest w tym takiego fajnego? Nie możesz po prostu biegać?" Na to nie da się akurat odpowiedzieć w dwóch słowach, jednak spróbuję zrobić to w następnych postach. Zapraszam też do obserwowania mojego instagrama, z którego można także zobaczyć te piękne strony lekkoatletyki (@miss.murdestone), a ja postaram się jak najszybciej publikować kolejny post, w którym wreszcie przekażę jakąś wartościową treść. Do następnego ;)


Hello, welcome on my new blog! I know... that was stale. But nothing better came to my mind. Since the beginning of year 2015 I've been thinking of starting with a blog just to show people my world- a life of teenage athlete. On August 13th 2014 I started race walking and a year later during anniversary thought to myself that it is great occasion to begin doing it just now. At all I promised myself that if I managed to take part in World  Youth Championship in Colombia I would start writing my blog there. But Colombia turned out to be too interesting to sit in my hotel room and bang in my smartphone so I'm starting now. One of my blog goals is to show that race walk is not anomaly and boring, that it's not any kind of "con-game" and that track&field isn't only "sensless running around the stadium" or "strange throwing and jumping in different directions". I often hear such opinions, and at most it's given from people that have nothing in common with track&field, sometimes athletes taking up other disciplines say so... I'm often asked: "Do you really like race walking?" I do. Would I walk if I didn't? OK, so maybe another way: "What's so great in it? Why won't you just run?" This question is actually too complex to answear it in five words, so let me do that in next entry. You can also follow me on instagram to see these beautiful sides of track&field (@miss.murdestone) and I'll do my best to come back with my next entry where I'll finally share with you some valuable content ;). See you soon. 


na wprowadzenie kilka zdjęć
a few photos for the beginning